poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 03. ''Spacery i noc na jachcie.''

Violetta
Po dłuższej chwili w łazience, wyszłam do przyjaciół, którzy byli już znudzeni ciągłym wyczekiwaniem na moją osobę. Przysiadłam na kanapie i spojrzałam na ich twarze.
- To, co robimy? - zapytałam, ciekawa jakie propozycje złożą mi, zebrani tutaj ludzie. Po chwili wyczekiwania, odezwał się chłopak w przydługich, kręconych włosach:
- Możemy wziąć nasze drugie połówki na spacerek po parku. Co wy na to? - wszyscy przytaknęli, jednak jedna sprawa nie dawała mi spokoju.
- A były może jakieś znaki życia od Camili? - spytałam z nadzieją, że może z resztą naszej ''paczki'', się skontaktowała. Nikt się nie odezwał. Miałam już w głowie najczarniejsze scenariusze. Leon chyba zauważył jak się przejęłam i zmienił temat.
- To jak Violuś idziemy na spacer? - wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili namysłu, chwyciłam. Wyszliśmy z domu, a za nami reszta par. Ja nadal zamartwiałam się przyjaciółką. Leon znowu wkroczył do akcji, aby mnie pocieszyć i ścisnął mocnej moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niego słabo, jednak mój uśmiech znikł, tak szybko jak się pojawił. Mój chłopak w pewnym momencie, pociągnął mnie na ławkę. Usadowiłam się obok niego.
- Violu, wiesz że ten dom, jest dla nas, prawda? - spytał. Myślałam, że ta willa jest jego rodziców, czy coś. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przybliżyłam się do mojego najlepszego, najukochańszego, najprzystojniejszego i najwspanialszego chłopaka, a następnie złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który miał być nagrodą, za wszystkie niespodzianki, jakie mi darował, wczorajszego dnia. Po chwili, oderwałam się od niego i spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Kocham cię. - powiedział do mnie.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam mu i wtuliłam się ponownie, w jego tors. - Nawet bardziej. - dodałam po chwili. Zaśmiał się i wstał z ławki. Reszta spaceru minęła spokojnie. Leon na szczęście wyrzucił wszystkie ciemne i mroczne myśli, z mojej głowy. Camila - teraz była mi zupełnie obojętna, ponieważ wczułam się w chwilę, którą teraz spędzałam z osobą, która była najbliższa memu sercu. Po prostu - Leon - to część mojego ciała. To osoba, która skrycie siedziała na dnie mojego serca, a teraz dostała się na jego sam szczyt. Próbuje się wydostać, ale wie, że nigdy się nie rozłączymy. Jesteśmy i zawsze będziemy razem. Chyba, że ktoś będzie bardzo chciał nas rozdzielić, lecz ja nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Nim się zorientowałam, byliśmy tuż pod domem, naszym domem. Przystanęłam przy drzwiach, oczekując, aż Leon, raczy przekręcić kluczyk w tych dużych, szanownym drzwiach. Nagle chłopak, pojawił się obok mnie i wykonał moją prośbę. Od razu wepchnęłam się do przedsionka, przed nim. Pognałam do łazienki, bo Leon pewnie by się ze mną sprzeczał, kto idzie do niej pierwszy. Leniwie ściągnęłam z siebie kremową sukienkę i weszłam do kabiny od prysznica. Uwielbiam ten stan świeżości, który napełnia mnie podczas obmywania mojego aksamitnego ciała, lejącym się strumykiem letniej wody. A chwila gdy okrywam je ręcznikiem przeradza się w coś w rodzaju ukojenia. Gdy zniewalająco gładki materiał, okrywa mnie delikatnie tworząc przyjemne uczucie. Jest ono na znak dotyku. Dotyku ciepłego wiatru, który, rozmarzony fruwa po polu, siejąc za sobą ziarna nadziei. Mogłabym zaczerpywać tego odczucia nieustannie, lecz nie wypłacilibyśmy się z rachunkami. Pieniądze są na prawdę ważne. Chwila! Leon na to wszystko wydał fortunę. Fortunę? Wydał fortunę dla mnie? Nigdy nie spodziewałabym się, że ktoś może mnie, tak mocno pokochać. Chciałabym, żeby on też wiedział o uczuciu, jakim go obdarzam. Moje podwodne rozmyślenia, przerwało walenie w drzwi. Za długo tu siedzę, lecz to nieuniknione.
- Violetta! Wychodź już, proszę. - usłyszałam, na początku stanowczy, a później zrezygnowany głos Leona. Gwałtownie odsunęłam drzwiczki tego małego pomieszczenia, w którym dzieję się magia i zarzuciłam sobie na plecy, gładki ręczniczek. Podeszłam do lustra i zaczęłam suszyć włosy, które całe zmoczyłam, podczas moich fantazji w kabinie. Robiłam to krótką chwilę, ponieważ moja ostatnia wizyta u fryzjera, sprawiła, że moje włosy są krótsze i bardziej gęste, a delikatne blond pasemka, sprawiały, że wyglądam bardziej podniecająco. Przynajmniej, tak mi mówił Leon. Zapomniałam, że siedzi dalej pod łazienką i czeka, aż jego czyścioszek ją opuści. Odwinęłam ręcznik, którym się okryłam i założyłam sobie niebieski podkoszulek oraz do tego czerwono-czarne spodenki w kratę. Nie posiadam jako takich piżam, więc ubieram się do snu, całkiem nijako. Chwyciłam krem z szafeczki i zaczęłam wmasowywać go w moje suche nogi. Zawsze to robię, na noc to sprawia, że skóra jest odżywiona i oddycha. Przeczesałam ponownie włosy i przekręciłam zamek w drzwiach. Mój ukochany podniósł się z podłogi i rzucił się do pomieszczenia. Zaśmiałam się, odgarnęłam włosy z czoła i ruszyłam po schodach, do naszej sypialni. Odłożyłam na moją toaletkę pojedyncze kosmetyki oraz szczotkę. Zrobiłam krok w przeciwną stronę i otworzyłam szafę, aby przyszykować ubrania na jutrzejszy dzień. Gdy już to zrobiłam, a trochę mi to zajęło, padłam na łoże, które było odziane w czerwono-białą pościel. Okryłam się kołdrą i czekałam na Leona. Usłyszałam jak nieustanny dźwięk lejącej się wody, ucichł. Po chwili wszedł już do sypialni. Udał, że ściera wyimaginowaną łzę z policzka i zaśmiał się na mój widok.
- Jak słodko. - uznał i ruszył na miejsce obok mnie. Przykryłam go, wspólną kołdrą i przymknęłam oczy. Chłopak przybliżył się i lekko musnął mój policzek, dając mi do zrozumienia, że mam się do niego przytulić. Zrobiłam to z przyjemnością. Objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął.
- Widzę, że jesteś zmęczona. Śpij. - oznajmił i pogłaskał mnie po głowie. Byłam mu za to wdzięczna. Widzi kiedy mam dobry humor, kiedy zły. Kiedy mam ochotę na lody, kiedy na sen. Zna mnie w stu procentach, tak jak ja jego. Dopełniamy się. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Przekażę mu to w jego urodziny. Wymyśliłam, że wyjedziemy na wspólny wyjazd. Gdzie? Cóż, długo się nad tym zastanawiałam, ale doszłam do wniosku, że skoro Leon jeździ na motocyklu, to polecimy do Francji na wyścigi motocrossowe. Wierzę, że będzie wniebowzięty. Myślałam, tak długo o jego reakcjach i urwał mi się film.
Francesca
Na naszym spacerze nie rozmawiamy. Po prostu idziemy w ciszy. Dzisiaj wręczam mu prezent. Pociągnęłam go za rękę w stronę niespodzianki, a on zdziwiony nie wiedział, o co mi chodzi. Po chwili ukazał nam się niewielki jacht, który należy do moich rodziców. Spojrzałam w oczy mojego chłopaka. Nie kryły zdziwienia.
- Marco, to dla ciebie. I jak? - zapytałam ciekawa.
- Boże. Francesco, kocham cię! - krzyknął i zakręcił mną w kółko. Położył ręce na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje dłonie powędrowały na jego szyję, a usta poczuły na sobie pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam. Po naszych, czułościach weszliśmy na pokład. Był tam stolik, a wokół niego romantyczna atmosfera. Na obrusie znajdowały się podgrzewacze oraz smaczne jedzenie i przystawki. Całość przystrojona była kojącym światłem i niezwykłą wonią z zapachowych świeczek.
Przysiedliśmy do stołu. Marco odsunął mi kulturalnie krzesło, a ja się uśmiechnęłam. Po chwili jedzenie znikło, a my patrzeliśmy sobie w oczy, z uśmiechami na twarzach. Wstałam od stołu i pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę miejsca, w którym świetnie było widać zachód słońca. Zasiedliśmy na rozłożonym przez nas wcześniej kocyku i rozkoszowaliśmy się tą cudowną chwilą. Nikt nam nie przeszkadzał. Byliśmy tylko my i nic się teraz nie liczyło. Nasze szczęście i radosna aura emanowała na prawo i lewo. Przytuliłam się do Marco, a on mnie objął ramieniem. Podziwianie zachodu słońca, wydaję się trochę nudne, mimo to ja go obserwowałam z coraz większym zaciekawieniem na twarzy. Jednak z czasem to zajęcie mnie przytłaczało i usnęłam w miejscu, w którym byłam zupełnie bezpieczna - w ramionach mojego ukochanego chłopaka. Niespodzianka wypaliła. Cieszę się, bo teraz jesteśmy ze sobą jeszcze bliżej.
Maxi
Szliśmy ścieżką, podziwiając zaróżowione liście drzew. Nasze ręce były ze sobą splecione. Naty i ja spojrzeliśmy na nie i uśmiechnęliśmy się do siebie. Nasz spacer był bardzo przyjemny, więc minął dosyć szybko. Doszliśmy do fontanny, przy której zawsze się rozstajemy po randkach. Z niechęcią puściłem dłoń hiszpanki. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, więc uznałem, że czas na pożegnalny pocałunek, który z pewnością poprawi jej humor. Zbliżyłem się i już miałem dotykać jej ust, lecz rozległ się dzwonek mojego telefonu. Odsunąłem się i wyciągnąłem moją błękitną komórkę. Spojrzałem na wyświetlacz i moje oczy przeczytały imię mojej przyjaciółka, która tak nagle zniknęła. Odebrałem i usłyszałem jej radosny i ciepły głos.
- Maxi?
- A kto inny? - zaśmiałem się.
- Ej. To nie czas na żarty! - zganiła mnie, chichocząc.
- O co chodzi? Co ja się pytam. GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ?! - wydarłem się do słuchawki, aby mnie dobrze usłyszała. Wszyscy przechodnie popatrzyli na mnie, zdziwionym wzrokiem. Wzruszyłem ramionami i powróciłem do rozmowy telefonicznej.
- Postanowiłam, że zrobię sobie przerwę od codzienności i wyjechałam. Spokojnie. Uprzedzam twoje kolejne pytanie. Wracam pojutrze. - wytłumaczyła mi, a ja poczułem ulgę, na co głośno westchnąłem.
- Wiesz, że była impreza u Leona? Urządził ją dla Violi, ale ona myślała o tobie i przez to zabawa nie była taka fajna. - wykrakałem. Będzie wściekła. Teraz mi powie, że to tylko Vilu się o nią martwi. To przecież kłamstwo.
- Maxi. Uspokój się. Wiem, że jestem nieodpowiedzialna, ale potrzebuję tego. Bądź sprawiedliwym kumplem i postaw się na moim miejscu. - o dziwo była zadziwiająco spokojna. I miała rację.
- Przepraszam. Jestem do kitu. Jestem najgorszym przyjacielem na ziemi. Jestem taki idiotą, że to się w głowie nie mieści. Jestem... - nie dokończyłem, ponieważ weszła mi w słowo.
- Nie mów tak. Ja cię kocham. - co? Co ona powiedziała?
- Ja jestem z Natą. - speszyłem się.
- Nie o to chodzi. Kocham cię jak brata. - oznajmiła, a ja ponownie westchnąłem, czując ulgę. - Dobra, niestety zasięg mi się zaraz tu zniknie, bo to wieś, ale będę dzwonić. Pa. Pozdrów wszystkich i powiedz wszystko! - krzyknęła radośnie i zakończyła naszą spontaniczną rozmowę. Myślałem o Camili, o tym co bym zrobił gdyby mnie kochała, ale tak jak ja kocham Naty. W sumie ja nie odwzajemniałbym jej uczuć. Chyba...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co?
Dałam radę.
Długi, wiem. : )
Każdy kto dotrwał do końca, piszę w komentarzu : BUM SZAKALAKA!
Piszcie czy wolicie Naxi czy Caxi.
Wybiorę. Oczywiście możecie podsyłać pomysły i polecać bloga.
Prośby o współpracę również mile widziane!
Pozdrawiam i mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi, bo rozdział powinien być dopiero nazajutrz.
Tina♥

3 komentarze: